Chociaż droga nie była zbyt długa, nawet jeśli jego domostwo znajdowało się w zupełnie innej dzielnicy, chłód powoli zaczynał dawać się coraz bardziej we znaki. Jemu jak to jemu, nawet pomimo braku płaszcza nie było to aż tak przejmujące zimno, nadal jednak uciążliwe i nieco irytujące. Co dopiero mogła uznać jego towarzyszka? Jak mniemał, płaszcz nie wydawał się pomagać za bardzo, w końcu... Największym problemem pozostawały odkryte na zimno nogi. Współczuję kobietom, a zarazem je podziwiam. Musiał to przyznać - jakby miał tak marznąć nie ruszałby się z domu albo ryzykował ubieranie się "mało gustownie". Kiedy wyruszyli z zaułka mógł w końcu zobaczyć ją dokładnie i w pełnej okazałości. Pełnej. Okazałości. Musiał przyznać, brzmiało to dosyć zabawnie w odniesieniu do osoby tak małych rozmiarów, głupotą byłoby jednak pobłażanie jej z tego powodu. Z wzrostem nie rozmawiam. A taki był w końcu zamiar, czyż nie? Rozmawiać. Porozmawiać. Ewentualnie wyprosić lub szybko pozbyć się jej osoby. Proste i łatwe, nawet jeśli była podejrzliwa, przerażona i niepewna zaistniałej sytuacji. Znał się na rzeczy, jego lokaj również bardzo dobrze się znał na swojej pracy. Odgonił od siebie te myśli w chwili gdy stanęli pod sporych rozmiarów dworem, zachowanym w nienagannym stanie, choć na pierwszy rzut oka wydawał się dosyć wiekowy. Uderzył parę razy w kołatkę, która z wielkim hukiem oznajmiła przybycie gości. Otworzył im mężczyzna w podeszłym wieku, o siwych włosach zaczesanych do tyłu i zawiniętych wąsach. Wolfganga wiele razy bawił fakt, że wielu mężczyzn po osiągnięciu wieku 50 wzwyż i kiedy ich włosy utraciły swój kolor, postanowili zapuścić zarost, nawet jeśli większość życia ich skóra gładkością przypominała skórę niemowlęcia, pozbawioną jakichkolwiek ostrych włosów. Lokaj posłał im ciepły uśmiech i usunął się na moment z przejścia przytrzymując drzwi.
- Panie przodem. - mruknął lord, delikatnie popychając Elyse do przodu, odczekał chwilę aż przestąpi próg i ruszył powoli za nią. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Od razu zrobiło mu się cieplej, zarówno dlatego, że był na swoim terenie i czuł się pewniej oraz tutaj nie było tego podłego wiatru, który dął i dął na zewnątrz. Pomógł jej zdjąć płaszcz, następnie podając go drugiemu mężczyźnie. Zastanowił się przez chwilę. Gdzie jest w domu najcieplej... Och, no tak. Salon z kominkiem. Objął dziewczynę lekko w pasie, nienachalnie ciągnąc za sobą w głąb domu. - Jorji, będziemy w salonie. Przynieś proszę butelkę z drugiej szafki w piwnicy, powinna być odpowiednia na taki chłodny wieczór... Och! Czy Hugon jeszcze nie zasnął?
Zatrzymał się w półkroku, czekając na odpowiedź służby.
- Wydaje mi się, że nie, sir. Czy ma pan zamiar jeszcze gdzieś wychodzić? - zapytał mężczyzna, odwieszając palto. Był już wystarczająco zaskoczony tak wczesnym powrotem, ba, spodziewał się nawet, że jego pan nie wróci na noc jak to miał w zwyczaju. Raz, że wrócił z kobietą to teraz planował jeszcze wychodzić?
- Ależ skąd. Nie wypada wysyłać damy samej do domu w takie zimno, pomyślałem, że można byłoby załatwić jej transport.
- Oczywiście. Zaraz wszystko załatwię, sir.
Mruknął jeszcze ciche podziękowania i kontynuował podróż w głąb domu. Wystarczyło tylko iść prosto głównym korytarzem, tu skręcić, tam skręcić i... Oto salon. Wielkości odpowiedniej - nie za duży, by nie przytłaczał, ani nie za mały aby można było swobodnie się po nim poruszać. Przy rozpalonym już kominku, dzięki Ci Jorji, znajdowało się kilka foteli oraz stolik, gdzieś pod ścianą pokrytą, jak reszta, bordową tapetą z czarnym wzorem bliżej nieokreślonych kształtów, rozciągała się sporych rozmiarów kanapa, która śmiało w przypadku ostatecznej ostateczności mogła służyć jako posłanie. Przyprowadził ją do fotela, znajdującego się najbliżej źródła ciepła, samemu zajmując ten będący zaraz vis-a-vis. Nie musieli długo czekać na powrót służącego. Już po chwili wrócił trzymając w dłoniach wskazaną przez Wolfganga butelkę, razem ze szkłem potrzebnym do spożywania trunku. Odkorkował, wpierw nalewając swojemu panu, a gdy ten spróbował i wyraził aprobatę, nalał również i Elyse. Nie czekał na podziękowania, skłonił się lekko, zostawiając butelkę na stoliku i wyszedł, zostawiając ich samych sobie. Lord odczekał stosowną chwilę, upijając jeszcze jeden łyk, uśmiechnął się do dziewczyny i odkaszlnął.
- Więc, moja droga. - zaczął powoli, widocznie już spokojniejszy jako że znajdował się na znacznie bezpieczniejszym terenie i czuł, że akurat tutaj miał władzę absolutną i wiedział, że jest w większym lub mniejszym stopniu bezpieczny - Czym pragniesz mnie zainteresować i co masz mi do zaoferowania?
Uśmiechnął się ciepło, zachęcająco. W końcu to głównie od niej zależało co stanie się dalej, jak to wszystko się zakończy. On póki co planował tylko słuchać i ewentualnie odpowiadać na pytania.
Zapracuj na moje zaufanie.