Ach, spokój i niezmącona niczym cisza. Toż to idealne miejsce na chwilową ucieczkę od tej zapyziałej rzeczywistości. Tak właśnie sądząc, pewien młodzieniec przysiadł na chłodnej trawie, spoglądając z zamyślonym wyrazem twarzy w niebo. Cóż, szczerze powiedziawszy, każde miejsce było lepsze niźli gnicie w Lupinus, gdzie przeważnie nie było nic do roboty. Chyba że w codzienne zajęcia wliczasz mozolną walkę o przetrwanie. Cóż, ale tak to już w życiu bywa.
Chłopak wpatrywał się wciąż uporczywie w niebo, jakby poszukując czegoś ciekawego. Jednakże nic, prócz białych obłoków, nie zdołał dostrzec. Jednakże nie wydawał się tym zbytnio zawiedziony. Mimo iż wokół było wiele wspaniałych kwiatów, to właśnie niebo preferował podziwiać. Może to przez chmóry, które ciągle zmieniały swój kształt, a może... z jakiegoś innego powodu?
-Hmm...- Mruknął cicho, zrywając małe źdźbło trawy, i spoglądając na nie znudzoną miną, obracając w palcach.