|
| Autor | Wiadomość |
---|
Lysander Wekslarz Liczba postów : 32 Join date : 05/11/2016
| Temat: Antykwariat Sro Lis 09, 2016 5:29 pm | |
| Antykwariat Z zewnątrz pięknie zadbany, ceglany budynek umalowany na kolory błękitu i zieleni. Drewniany, solidny szyld czasami obija się o metalową poręcz, na której wisi. Pod oknami znajdują się donice z zadbanymi kwiatami. Przez okna niestety niewiele można dostrzec. Czasami jest to wina zasłon, a czasami po prostu brudu. Wchodząc do środka, dopiero po chwili wita nas uradowany właściciel. Zaprasza nas do środka i oferuje swoją pomoc. Sklep jest trzypiętrowy, a na każdym piętrze znajdują się przyległe do ścian, aż po sam sufit, regały zapełnione książkami. Tam, gdzie tylko jest miejsce, poupychane są mniejsze regaliki lub stoliki, aby zaprezentować na pewno pełen asortyment.
|
| | | Lysander Wekslarz Liczba postów : 32 Join date : 05/11/2016
| Temat: Re: Antykwariat Sro Lis 09, 2016 6:55 pm | |
| Jego poranek był bardzo spokojny. Równo o godzinie ósmej otworzył oczy, a po trzydziestu minutach, według własnych zaleceń, do pokoju weszły dwie pokojówki. Jedna z tacką, na której znajdywało się pięknie pachnące śniadanie, a druga z korespondencją, planem dnia oraz najważniejszymi zadaniami na dzień dzisiejszy. Ciemnowłosa kobieta podała mu posiłek, następnie zabierając się za szykowanie jego strojów. Druga za to otwierała jego listy, podając mu gotowe do przeczytania. W ewentualności notowała szybkie odpowiedzi na poszczególne listy bądź dopisywała coś do jego rozkładu zajęć. Nie zezwolił jej jedynie zaglądać do korespondencji opatrzonej pieczęcią rady. Cóż, z pewnych wygód nawet on musiał zrezygnować dla dobra państwa. Nie chciał, aby ktokolwiek mógł zarzucić mu niedopełnianie obowiązków. Spojrzał na kobietę, która starannie pisała przy biurku. Dopiero ją zatrudnił, jednak powierzył jej istotne zadanie ze względu na niekompetencję poprzedniej służącej, a także innych. Nie nadawały się one do odpisywania, ze względu na ich wstrętny charakter pisma. Ugh, zawiódł się na tamtych damach. Kiedy skończył śniadanie, poczekał aż ciemnowłosa posprząta, a po tym zabrał się za zmienianie ubrań na te wyjściowe. Nie przejmował się służkami w pokoju. Cóż, przywykł już do przebierania się przy służbie. — To tyle. Poczekaj aż tusz wyschnie, podpiszę je zaraz — powiedział, a po chwili już wstał, dopinając białą koszulę. Po krótkim czasie zakładał ciemne spodnie, a na wszystko narzucił szkarłatny płaszcz ze złotymi zdobieniami. Naturalnie nie zapomniał także o butach. Na samym końcu, na jego oku wylądowała czarna przepaska. Zerknął na Manę, podchodząc do biurka i podpisując odpowiednie dokumenty. Po tym wszystkie złożył, włożył do kopert i zalakował. Nakazał drugiej służce na dostarczenie ich, a po tym spojrzał na jasnowłosą. — Pierw pójdziemy do antykwariatu. Oczekuję pewnych przesyłek — poinformował dziewczynę, wyczekując aż ta ruszy za nim. ________________________________________________ Nie czuł dyskomfortu chodząc po tutejszych ulicach. Znał je niemalże na pamięć, a obok szedł ktoś, kim w razie problemów mógł się wysłużyć. Wymijał wąskie alejki, czasami ludzi, z niektórymi także się witając. Ostatecznie wszedł do antykwariatu, kiwając jedynie głową na właściciela. Zerknął jeszcze na kobietę, która mu towarzyszyła. Potrafiła czytać, pisać... Wiedział, że nie służą mu ludzie zamożni, więc z pewnością ekskluzywnych warunków do nauki nie miała. — Lubisz czytać? — zapytał, spokojnie ruszając po schodach na pierwsze pięterko i zabierając się za przeglądanie ksiąg. Czekał aż właściciel przygotuje wcześniej zamawiane księgi do transportu. W tym czasie może kupi coś dodatkowego. — Gdybyś miała ochotę na jakąś książkę, śmiało mi o niej powiedz. Zerknę i zastanowię się czy ci ją kupię. Jeśli coś będziesz czytała, na pewno staniesz się inteligentniejsza, a z osobami inteligentnymi lepiej się rozmawia. W końcu jednym z twoich zadań jest spędzanie ze mną czasu — przypomniał jej obowiązek, jeden z najważniejszych. Każda służka była na jego żądanie. Każde. Choć z reguły to ten mężczyzna wcale wiele nie wymagał. Owszem, mógł łatwo się nudzić i prędko zmieniać zajęcia, jednak swoje pracownice traktował całkiem nieźle jak na standardy przyjęte Nyralii. |
| | | Mana Papuga Liczba postów : 31 Join date : 06/11/2016
| Temat: Re: Antykwariat Sro Lis 09, 2016 8:50 pm | |
| Mana była pełna entuzjazmu, mimo że znajdowała się teraz dopiero na początku długiej i diabelnie niebezpiecznej drogi. Lysander był jednym z najważniejszych przedstawicieli szlachty i aż nie chciało się wierzyć, że zwykły łut szczęścia wystarczył nie tylko do tego, aby dostać się w jego bezpośrednie otoczenie, ale także uzyskać dostęp do sporej części korespondencji. Doskonale pamiętała jaką katorgą była nauka wystarczająco ładnego czytania i pisania, ale teraz musiała przyznać, że warto było się wcześniej przemęczyć. Dzięki tej umiejętności listy rady bardzo szybko znalazły się blisko niej. Mana nie okazała im jednak zbyt wielkiego zainteresowania, nie zamierzając już na starcie wzbudzać podejrzeń niepotrzebnie nienaturalnym zachowaniem. Była grzeczna, uśmiechała się i przytakiwała, jak praktycznie każda służąca zaczynająca swoją pracę w nowym domu, taka, która nie wie jeszcze na co może sobie pozwolić. Równocześnie chciała okazać się niezastąpiona. Wiedziała, że im lepiej będzie wywiązywać się ze swoich zadań, im większym zaufaniem Lysander będzie chciał ją obdarzyć, tym łatwiej będzie jej się dowiedzieć czegoś konkretnego. Tak, zdecydowanie była przed nią długa droga. Całkowicie skoncentrowała się na żmudnym odpisywaniu na listy, choć wieść o końcu przyjęła z pewną ulgą i na koniec musiała rozmasować sobie nadgarstek. - Już idę, panie. - odpowiedziała i czym prędzej ruszyła za nim. Choć czuła obrzydzenie do siebie, za każdym razem jak używała tego poddańczego zwrotu, w żaden sposób tego nie okazała.
W drodze do antykwariatu Mana pozwoliła sobie na okazanie delikatnego zaciekawienia otoczeniem. Nadal nie przywykła do poruszania się po dzielnicy, która osobie wywodzącej się z jej środowiska mogła wydawać się zupełnie innym światem. Właśnie dlatego uznała, że może sobie na to pozwolić, choć zapobiegawczo już wcześniej rozeznała się w otoczeniu. Nawet słudzy, którzy przemierzali te ulice codziennie pewnie nie tak łatwo przywykali do luksusów, które dzielnica Ur przed nimi odsłaniała. Ale tak naprawdę więcej uwagi poświęciła Lysandrowi. Z tego, co zaprezentował przed nią do tej pory, nie wydawał się tak okrutny i zepsuty, jak mogłoby się wydawać oceniając po grupie społecznej, do której należał. Pewnie po prostu jeszcze nie było okazji, która pozwoliłaby mu pokazać swoją prawdziwą twarz. To tylko kwestia czasu - stwierdziła w myślach. Chwilę później już kręciła głową w odpowiedzi na pytanie mężczyzny. - Do tej pory nie miałam na to za dużo czasu, więc nie mogę powiedzieć, że to lubię - stwierdziła równocześnie. Inteligentniejsza. Ha. Niech no tylko drań przekona się, że nawet bez czytania książek można go przechytrzyć. Zerknęła jednak w stronę regału z książkami, choć bez większego przekonania. Rzadko kiedy widziała ich aż tyle naraz i nawet nie musiała udawać tego, że czuła się z tym nieco zagubiona. Czy byłaby w stanie znaleźć coś interesującego dla siebie wśród tylu rożnych tomów? Czytanie kojarzyło jej się głównie z uczonymi, a to zupełnie nie brzmiało jak coś, czemu mogłaby się oddać z przyjemnością i zaangażowaniem. |
| | | Lysander Wekslarz Liczba postów : 32 Join date : 05/11/2016
| Temat: Re: Antykwariat Czw Lis 10, 2016 7:54 am | |
| Słysząc jej odpowiedź, wydawał się być dosyć zamyślony. Pokiwał głową. — No tak, tak... To rzeczywiście możliwe... Ale teraz możesz czytać choćby wtedy, kiedy ja to robię. No to wybierzmy ci jakąś książkę. Coś... Hmm... Może bardziej z fabułą niż wywód naukowy — powiedział, przeglądając książki na regałach. — Darujemy sobie też filozoficzny bełkot... To na pewno by cię jedynie zniechęciło. Chyba, że masz inne zdanie na ten temat? To jak, na czym uczyłaś się czytać? — zagadnął, przechodząc do regału z dramatami i komediami starożytnymi. Stwierdził, że będzie to lektura wystarczająco lekka, krótka i zrozumiała. Może nie dramat, lepiej jakąś komedię... Choć rzeczywiście, może lepsza dla tej młodej damy byłaby jakaś pieśń? Może ballada? Och, to był takie trudny wybór! W końcu ruszył przy regałach, co jakiś czas zdejmując z półki książkę, oglądając ją i ostatecznie odkładając. Tak, było to dla niego niemałym wyzwaniem, znaleźć coś, co mogłoby ją zaintrygować! Mógł także ukazać jej książki powiązane z mitologią, mitami, bóstwami... Może coś o Vidzie? Tak, byłoby to całkiem dobrym pomysłem. Nawet świetnym! — Jak zapatrujesz się na religię Vidy? — zapytał nagle, zerkając na kobietę. — Wiesz, ta bajeczka o bogini, która stworzyła ten świat i pielęgnowała go, ale w końcu zniknęła. Ostali się jeszcze przedstawiciele jej kultu... Ale ty? Jak się na to zapatrujesz? Bardzo ciekawe są opisy wierzeń, mitologii... Może mógłbym coś takiego dla ciebie znaleźć! — powiedział, znów wracając do przeglądania ksiąg. Zupełnie jakby nawet nie oczekiwał odpowiedzi. Po prostu miał zamiar znaleźć przykłady każdej z ksiąg. Ostatecznie znalazł pięć książek, które uznał za odpowiednie. Postawił ja na jednym ze stolików, z dumą pokazując swojej służce. — Proszę. Przejrzyj sobie. W razie pytań, zadawaj je. Czytałem wszystkie, więc jestem w stanie ci opowiedzieć o każdej z nich. Ta zawiera choćby opisy Vidy, ta z kolei to zbiór poezji. Tutaj znajdziesz ballady i pieśni, a te dwie to jest komedia antyczna oraz dramat antyczny — nakreślił jej obraz, wskazując na odpowiednie książki. Z uśmiechem czekał na reakcję blondynki. W końcu, skoro ta sama nauczyła się czytać i pisać, wypada to docenić i dać jej możliwość czytania na różnorodne tematy; po prostu pozwolić by dalej się kształciła. Zostawił ją na razie samą z książkami, przeglądając inne regały. Szukał także czegoś dla siebie. Cóż, przecież nikt nie powiedział, że on nie może poszukać lektury dla siebie. Głównie to właśnie po to tutaj przyszli! |
| | | Mana Papuga Liczba postów : 31 Join date : 06/11/2016
| Temat: Re: Antykwariat Pią Lis 11, 2016 4:27 pm | |
| Wywód naukowy. Filozoficzny bełkot? Pomijając to, że niektóre z tych słów nie były całkowicie dla Many zrozumiałe (cholera, będzie musiała nadrobić braki)... Czy on rzeczywiście rozważał podarowanie jej książki? To było podejrzanie miłe i natychmiast zmusiło blondynkę do zastanawiania się nad tym, jaki haczyk kryje się za tym zachowaniem. Będzie miała u niego dług, ale już została jego służącą. Teoretycznie była już od niego zależna i wcale nie musiał tworzyć sytuacji, w której mógłby łatwo skłonić ją do posłuszeństwa. Szybko zrezygnowała z tych rozważań. To nie było ważne, mogła się wydostać z jego rezydencji, kiedy tylko chciała, ale też nie zamierzała łatwo rezygnować. - Uczyłam się na listach od mojego dziadka do babci. Całkiem romantyczna historia, mój panie. - skłamała płynnie, od razu wymyślając sobie historyjkę, gdyby szlachcic zamierzał ją o to dopytywać. Nie mogła przecież powiedzieć, że korzystała z zasobów Huraganu, głównie korespondencji, którą przechwycili, bo to, by potrafiła czytać listy i rozkazy było dla niej ostatecznie najważniejsze. Obserwowała go, gdy wybierał książki. Przechadzał się spokojnie oglądając grzbiety. Wekslarz. Osoba odpowiedzialna za finanse. To on odpowiadał za podatki, które zmuszały najbiedniejszych do głodowania lub wchodzenia na drogę kradzieży żeby przeżyć. A tymczasem sam przechadzał się w antykwariacie, wydając swoje pieniądze na taki luksus jakim były książki. I chciał zrobić to dla służącej. Mimo to Mana jakoś nie wątpiła, że los najbiedniejszych dzielnic był mu całkowicie obojętny. Inaczej sumienie nie dałoby mu żyć. Choć podobno Lysander podniósł podatki też szlachcie, podczas gdy podobni mu, pełniący tę funkcję wcześniej, nawet o tym nie pomyśleli. To go wcale nie rozgrzeszało. Musiał nie mieć innego wyboru. Uniosła lekko brwi, rozszerzając w zdziwieniu oczy, kiedy mężczyzna położył na stole książki nie o czym innym, jak o dawnej bogini. Nie sądziła, że temat będzie jej jakkolwiek znany, jednak szybko skojarzyła imię z dawnymi opowieściami, jakie kiedyś słyszałam. Widać, ludowe legendy znane były też wśród wyższych sfer, kto by pomyślał. - Gdy byłam mała, w okolicy mieszkała kiedyś taka staruszka, która twierdziła, że znała Vidę osobiście, ale jak dla mnie po prostu coś jej się pomyliło. Ale zawsze dużo o niej opowiadała dzieciom. Znała naprawdę sporo historii, choć pewnie część wymyśliła sama... Niewiele z tego dobrze pamiętam. Kojarzyła jedynie, że w większości były to historie o nadziei. Gdy była mała trochę nawet w nie wierzyła i była zła na Vidę, że zniknęła z tego świata, pozostawiając wszystkich na pastwę losu, teraz jednak wątpiła, czy nie postąpiłaby tak samo, gdyby miała na to okazję. Z resztą, nie była typem osoby, która siedziałaby z założonymi rękami, żywiąc się jedynie nadzieją, że ktoś potężniejszy przyjdzie i uratuje sytuację. Jak na razie najpotężniejszymi osobami na świecie była elita, a to nie rysowało zbyt dobrego obrazu siły. Choć myśl, że mógłby istnieć ktoś, kto jednym skinieniem dałby radę zmienić cała sytuację była może straszna, ale też trochę pocieszająca. Podeszła do stołu, przyglądając się oprawom ksiąg, większą uwagę skupiając na komedii i dramacie, bo gdy je otworzyła, zrozumiała, że ma przed sobą coś w rodzaju scenariusza do sceny teatralnej. Choć te zazwyczaj były dużo krótsze, mimo wszystko. - Ale gdyby jednak okazało się, że Vida naprawdę istniała? Co wtedy byś zrobił, panie? W zasadzie to nawet nie była ciekawa odpowiedzi, zadała to pytanie głównie po to, żeby podtrzymać rozmowę, bo najwyraźniej tego od niej oczekiwał. Choć nie można powiedzieć, że w głębi nie irytował ją fakt, z jaką pewnością wsadzał te historie między bajki. |
| | | Lysander Wekslarz Liczba postów : 32 Join date : 05/11/2016
| Temat: Re: Antykwariat Pią Lis 11, 2016 6:10 pm | |
| — Ciekawe, naprawdę. Wywodzisz się najwyraźniej z wykształconej rodziny — odpowiedział, wiedząc że umiejętności czytania i pisania wśród biedniejszych rodzin są na znacznie niższym poziomie. Zresztą, dopóki nie miał jasnego dowodu i możliwości by zarzucić kobiecie kłamstwo, nie miał zamiaru by to robić. Zakładał, że go nie okłamuje. A nawet jeśli to... po prostu ma ku temu własny powód. Prawda? Tak samo jak on miał swoje powody by podnosić podatki. Były to rozkazy z góry. Nie jego chęć do tego. Wysłuchał słów blondynki. — Piękna, delikatna, mądra bogini Vida stworzyła nasz świat, nasz kraj, ziarnko po ziarnku, osobiście czuwając nad każdym źdźbłem trawy i żywym stworzeniem. Opiekowała się i dbała o ludzi, wręcz tworzyła miasta, zarządzając nimi razem z ludźmi. Bratała się z nimi, aż w końcu opuściła świat i pozostawiła nas wszystkich w chaosie — wyrecytował skróconą wersję, jakby chciał tym samym przypomnieć dziewczynie nieco z podań. Musiał się nieco orientować w tej wymierającej religii, ze względu na zasiadającego w radzie kapłana kultu tej bogini. Co w rzeczywistości myślał o tej historii? W każdej legendzie tkwi ziarnko prawdy. Nie wiedział jednak, jak ma się do tego odnieść. Nikt mu nie traktował nigdy o wielkich bóstwach, nie wpajano mu wiary. Domyślał się, że dla jednych te zabobony są niezwykle ważne, ale jemu nie mówiły zbyt wiele. Ot, stara bajeczka, którą opowiadają sobie biedni ludzie dla zachowania jakiejkolwiek nadziei na to, że ta dobra istota powróci i w przyszłości im pomoże. A przynajmniej sam Lysander odbierał to w ten sposób. Sam nie zaznał w końcu bezradności z jaką najbiedniejsi mieszkańcy Nyralii zmagali się każdego dnia. Nie mogli zrobić nic, kiedy oglądali śmierć bliskich. Nie mogli zrobić nic, kiedy kolejni zbrojni przychodzili by skonfiskować ich majątek. Nie mogli zrobić nic, kiedy jeden ze szlachciców po prostu zechciał piękną córkę biedaka na jedną noc. Miał świadomość tego, co działo się w mieście? Po części. Wiedział, że gdyby pokazał się gdzieś sam, mogłoby się to dla niego skończyć bardzo źle. Jednak... Ach, nie warto było się tym aż tak przejmować, dopóki nie zapuszczał się do dzielnic najbiedniejszych — a tego nie musiał robić. Świadomość tego, co dzieje się tam, gdzieś szumiło mu z tyłu głowy, zagłuszając prawdziwy obraz. Nie rozmyślał o tym wiele, bo zwyczajnie go to nie dotykało. — Ciekawe pytanie — odpowiedział blondynce, słysząc je. Uśmiechnął się i chwilę zastanowił. Musiał to przemyśleć... Co by zrobił? Och, nie wiedział! Nie miał bladego pojęcia. — Wydaje mi się, że... to zależy od tego, co ona by zrobiła — odpowiedział w końcu. Tak, wiele do jego decyzji i zachowania miałaby sama bogini. Co mógłby zrobić? Zależy, co ona by zrobiła. Może wróciłaby, aby leczyć schorowanych? Może zechciałaby przejąć władzę w państwie? Ach, wiele było opcji, rozwiązań. Można było na ten temat rozmyślać przez cały dzień, całą noc i dalej nie rozpatrzeć każdego z przypadków. — Gdyby okazało się, że Vida istniała, nic bym nie zrobił. Gdyby okazało się, że istnieje i wraca... Wtedy to już zależy. Nie miałbym zamiaru się jej sprzeciwiać. Komu lepiej służyć? Bogini czy człowiekowi? Według mnie, bogini. Wiesz, lepiej wybierać potężniejszą stronę — odpowiedział w końcu, zerkając na to, czemu dziewczyna się przygląda. — Jeśli chcesz, możemy wziąć kilka — zapewnił, żeby służąca nie musiała się długo zastanawiać nad wyborem. |
| | | Mana Papuga Liczba postów : 31 Join date : 06/11/2016
| Temat: Re: Antykwariat Nie Lis 13, 2016 2:48 pm | |
| - To że już tak nie jest, to właśnie ta najbardziej romantyczna część Ckliwe historie zwykle sprzedawały się najlepiej. Podobno niezależnie od środowiska, w którym były opowiadane. Nic więc dziwnego, że właśnie taką Mana przygotowała, na wypadek, gdyby musiała ją wyłożyć. Wygodny był brak konieczności dokładnego dbania o szczegóły, choćby dlatego że w związku z emocjonalnością historii, nikt nawet nie będzie o nie dopytywał. W swoim streszczeniu historii o Vidzie, Lysander bardzo gładko pominął tę część z powodem, dla którego bogini w ogóle nie odeszła. Być może, gdyby Mana lepiej pamiętała te historie, od razu by to wyłapała - przynajmniej w myślach. Teraz jednak tylko uśmiechnęła się lekko na myśl o tym, jak bardzo znajomo brzmi ta historia, równocześnie będąc jej zupełnie obcą. O Vidzie chętnie słuchała jako dziecko, kiedy jej rodzice byli jeszcze cali i zdrowi. Potem już nie chciała. - Nawet jeśli byłby dowód jedynie na jej istnienie... To by było chyba trochę straszne. Kto normalny porzuca dom, który sam zbudował? Nie skomentowała w żaden sposób tego, że Lysander w zasadzie otwarcie powiedział jej, że jest w stanie zmienić stronę na inną, jeśli tylko to ta druga okaże się silniejsza. Ale to się nawet całkiem nieźle składało. Gdyby kiedyś Huragan zyskał wyraźną przewagę, byłaby to karta przetargowa na tego mężczyznę. Zamiast go zabijać, można by go wykorzystać. O ile do tej pory w ogóle jeszcze będzie żył. Manie wydawało się to perspektywą na tyle odległą, że niemożliwym było wykorzystać to teraz. Postanowiła jednak sobie zapamiętać tę z pozoru niewinną informację. Tymczasem uśmiechnęła się do leżących przed nią dramatu i komedii, składając je na jedną kupkę. - Dziękuję Ci, panie, to bardzo wspaniałomyślne z Twojej strony. Chciałabym te dwie, jeśli to możliwe Nadal nie była pewna, czy przyjęcie tych książek nie odbije jej się czkawką. Była podejrzliwa, doskonale wiedziała jak przez elitę bywały traktowane kobiety. Słyszała historie służących. W najgorszym razie, przekona się do czego ten człowiek jest zdolny, niewiele na tym świecie było ją w stanie jeszcze złamać. Jeśli to był tylko jakiś oszukańczy trick albo gra pod publiczkę, to Lysander musiał bardziej się postarać. A jeśli nie to... cóż, zarówno jako służka, jak i szpieg, mogła trafić o wiele, wiele gorzej. Mimo to zdobywanie wiedzy jako takiej, na podstawie książek, niespecjalnie ją interesowało. Jej wybór był hołdem dla dawno pogrzebanych marzeń, kiedy to chciała zostać wędrowną aktorką, członkinią jakiejś sławnej trupy, która nie zagrzewa nigdzie miejsca. Tymczasem w życiu przyszło jej się wplątać w o wiele bardziej niebezpieczną przygodę, choć używała dokładnie tego samego talentu. |
| | | Lysander Wekslarz Liczba postów : 32 Join date : 05/11/2016
| Temat: Re: Antykwariat Czw Gru 08, 2016 4:30 pm | |
| Uśmiechnął się na słowa dziewczyny, delikatnie kręcąc głową. No tak, nie każdą rzecz dało się pojąć. — Dlaczego uważasz, że nienormalna osoba nie może porzucić swojego domu? — zapytał spokojnie, a po chwili przez chwilę się zastanowił. — Jeżeli powiedzmy... Ktoś potężny zacząłby tworzyć sobie jakiś dwór. Wielu ludzi zaczęło by tam przychodzić i żyć. On byłby tylko kimś w rodzaju zarządcy. Początkowo wszyscy mieszkańcy by mu pomagali, uzgadniali, ale... Z czasem zacząłby maleć na znaczeniu? Jego żona i dzieci by się nim nie przejmowali. Kobieta zaczęłaby go zdradzać, dzieciaki poniżać i traktować jak skarbiec... A poddani to już w ogóle by się nim nie przejmowali. To on stworzył ten cały dom, ale... nie chciałby tam zostać, prawda? — zaprezentował kobiecie sytuacje, w której ktoś mógłby zechcieć odejść ze stworzonego przez siebie domu. Widząc, co dziewczyna wybrała, pokiwał jej delikatnie głową na zgodę. Sam wziął książki, które wybrał jeszcze dla siebie i ruszył na dół do właściciela antykwariatu. — Czasami ktoś nie ma siły, aby zawalczyć. Rozumiesz... Mówi się, że ludzie zostali stworzeni na podobieństwo boskie. Ale ludzie się mylą. Ludzie mają słabości. A co, jeżeli bogowie wcale nie są inni? — zaczął mówić, uśmiechając się. Zapłacił właścicielowi antykwiariatu, czekając aż ten zapakuje wszystkie zakupy. — A ty jak uważasz? Jak z twojej strony to wszystko wygląda? Może miałabyś jakieś propozycje co do funkcjonowania państwa? Mógłbym coś szepnąć na ten temat podczas zebrania rady... Śmiało dziel się ze mną swoimi przemyśleniami. Rozumiesz, każda rada jest dobra. A ja sam nie zawsze mam dobre spojrzenie na wszystko — powiedział spokojnie, choć miał świadomość, że ludzie boją się szczerych odpowiedzi i skarżenia się na władzę. Nie dziwota. Każdy bał się o swoje życie. |
| | | Mana Papuga Liczba postów : 31 Join date : 06/11/2016
| Temat: Re: Antykwariat Nie Gru 11, 2016 12:15 pm | |
| Rozumowanie, które zaprezentował Manie Lysander było tak inne niż to, do którego przywykła, że zapragnęła natychmiastowo i agresywnie je odrzucić. Było obce. Było myśleniem z perspektywy kogoś, kto wiele miał i zarządzał. Jeśli nie podobają mu się podopieczni, to znaczy, że można ich porzucić? Dla Many to była kpina, wiedziała jednak, że nie powinna okazywać zbyt wiele zbulwersowania, uśmiechnęła się więc tylko przepraszająco. - Wybacz mi, panie. Zarządzanie jest dla mnie czymś tak obcym, że po prostu nie umiem tego zrozumieć. - stwierdziła. I w zasadzie nie było to kłamstwo. Nigdy nie miała okazji niczym zarządzać w rozumieniu posiadania jakiejkolwiek władzy. Jeśli już to raczej się opiekowała, albo była pod czyjąś opieką i te sytuacje były jej dużo bliższe. - Tam, gdzie dorastałam, po prostu każdy wspierał tyły drugiej osoby, niezależnie od tego, że miała na sercu własne grzechy i potrafiła być...kłopotliwa. Bo i tak była ważna. Dla mnie więc bogini, która opuszcza swój świat, jest matką, która zostawia na śmietniku własne dziecko, bo nie podoba jej się, jak dużo ono płacze. Przytoczona przez nią przenośna była tym bliższa jej sercu, że sama musiała odsunąć marzenia o rodzinie, o szczęśliwych dzieciach, które mogłaby zabawiać, właśnie ze względu na to, że ci nieszczęśni zarządcy woleli porzucać i gnębić poddanych, zamiast się z nimi dogadać. Przez jej twarz przemknął więc cień przygnębienia, którego nie zdążyła ukryć. Zdarzało się najlepszym. Miała tylko nadzieję, że Lysander to przegapi, w końcu właśnie schodzili na dół i niekoniecznie musiał cały czas obserwować jej twarz. Po co zresztą miałby cały czas obserwować twarz służącej? Kiedy sprzedawca spakował książki, bez słowa wyciągnęła ręce by podał je właśnie jej. Przecież nie mogła pozwolić, żeby to osoba, której służyła, nosiła zakupy. Byłoby to co najmniej nieodpowiednie, choć jak dla Many, w ogóle by to elicie nie zaszkodziło. - Wybacz, panie, jak mówiłam, nie wiem nic o zarządzaniu. Tym bardziej państwem. Nie mam pojęcia, co mogłabym powiedzieć - stwierdziła równocześnie, z pewnym wahaniem. Nie dlatego że tak naprawdę miałaby wiele do powiedzenia - naprawdę nie miała o tym pojęcia, a przecież nie mogła tak po prostu wyskoczyć z całkowitą zmianą sytuacji osób zamieszkałych w Lupinusie - ale dlatego że była zaskoczona, że w ogóle zapytał. |
| | | Lysander Wekslarz Liczba postów : 32 Join date : 05/11/2016
| Temat: Re: Antykwariat Nie Gru 11, 2016 12:31 pm | |
| Słuchał jej uważnie, bo czasami to ludzie prości mogli powiedzieć mu najwięcej. No i mógł się dowiedzieć, jaki był punkt widzenia służącej. Tak, poznawanie osób będących blisko, było dosyć istotne. Przynajmniej w jego osobistym przekonaniu. Chwilę się zastanawiał, kiedy usłyszał jej słowa. Nieodpowiedzialne? Gdyby tak się nad tym zastanowić to... Z pewnością. To zachowanie było nieodpowiedzialne, niedojrzałe. — Masz racje — powiedział w końcu. — Nie ma usprawiedliwienia dla matki, która porzuca swoje dziecko. Nie ma też usprawiedliwienia dla bogini, która opuszcza świat. Ja tylko mogę wyjaśnić, dlaczego to zrobiła. Według mnie była słaba i to wszystko ją przerosło. Łatwo jest dawać, ale... Jeżeli dasz komuś coś, osoba to wykorzysta i będzie chciała więcej — uznał spokojnie. Cicho się zaśmiał, słysząc jej słowa. Jak to nie wiedziała, co mogłaby powiedzieć? Przecież to oczywiste, że prawdę! Mogła wypowiedzieć słowa i... Ach, nie będzie teraz wymieniać. Zarządzał finansami. Naturalnie całego państwa. — Biedota zawsze jest problemem. I trzeba się z tym wszystkim uporać — odpowiedział, co zabrzmiało dość... niepokojąco. Zupełnie tak, jakby blondyn był jakimś psychopatą, chcącym wszystko podpalić, wymordować robactwo żyjące na obrzeżach... — Zastanawiałem się nad podjęciem pewnych kroków... W pierwszej kolejności skupieniu się na dzieciach. Może jakieś lekcje? Podczas których dziecko byłoby zobowiązane do wzięcia udziału w badaniach... ale także i dostawałoby dwa posiłku. Wiem, że fundusze elity na to by pozwoliły. Tylko zastanawiam się jeszcze nad uzasadnieniem. Jeżeli już teraz zacznie się działać w podobny sposób, za dwa pokolenia w Lupinusie po prostu sytuacja się poprawi, a epidemie przestaną występować, co zniweluje zagrożenia w mieście... — zaczął rozmyślać na ten temat, kiedy mężczyzna podawał Manie już zapakowane książki. Lysander jednak nie spoglądał na kobietę. Wpatrywał się w podłogę. Nagle jednak podniósł głowę i spojrzał na nią. Uważnie ją zlustrował wzrokiem. — A ty? Potrafisz czytać i pisać. Nie myślałaś o tym, aby znaleźć sobie męża wśród elity? Wtedy mogłabyś go podstępem zmusić do przekazywania datków na podobne działania! — zaśmiał się, teoretycznie chcąc traktować to jako żart, jednak... Ten pomysł mu się spodobał. Gdyby znaleźć kilka dziewczynek, wychować je porządnie i później bogato wydać za mąż, z pewnością ułatwiłoby mu to pracę. Znalazłyby się finanse. Dodatkowo musi znaleźć kolejne sposoby na podniesienie podatków tym najbogatszym. Ach, trzeba sprawdzić, na kogo cesarz ostatnim czasem się obraził, aby skonfiskować mu majątek! |
| | | Mana Papuga Liczba postów : 31 Join date : 06/11/2016
| Temat: Re: Antykwariat Nie Gru 11, 2016 1:03 pm | |
| "Poczekaj, aż ja się z tobą uporam" - przeszło przez myśl Manie, gdy Lysander określał biedotę, jako problem. Przez "ja" nie miała w zasadzie na myśli siebie samej. Mogłaby zabić tego mężczyznę. Zakraść się, gdy będzie spał, zaaranżować napad, cokolwiek. Ale to wcale nie rozwiązałoby problemu, bo przyszedłby inny. A ona męczyłaby się z wyrzutami sumienia do końca życia, bo choć był on przedstawicielem grupy, którą okrutnie gardziła, to nadal był człowiekiem. Nie, wolała zostawić takie, bardziej bezpośrednie metody innym. Zamiast wypuścić z ust kilka obelżywych słów, Mana tylko spuściła głowę, tak że mogło uchodzić to za to, że się kajała za swoją własną grupę społeczną. Ale tak naprawdę ukrywała tylko gniew, bo nie była pewna, czy będzie w stanie go ukryć. Choć dalsze słowa szlachcica nieco ją uspokoiły. - Głodne dziecko, to dziecko, które nie chce się uczyć, panie, a posiłki prawdopodobnie dzielone by były na całą rodzinę, bo nikt nie da swojej babci głodować. - stwierdziła tylko, nieco ściszonym tonem, jakby obawiała się, że zarobi sobie tym na karę. Może nawet rozwinęłaby to, ale wtedy Lysander poczęstował ją swoim drugim pomysłem. Wyjść? Za szlachcica? Kpił sobie?! Nie brzmiał jakby sobie kpił, ale sama myśl, że mogłaby poświęcić swoje życie na bycie żoną kogoś, kto nigdy nawet nie zaznał trudów prawdziwego życia, sprawiała, że chciało jej się wymiotować. Nie posunęłaby się tak daleko. Była w stanie poświęcić swoje szczęście i swój los, ale nie w ten sposób. Nie podniosła głowy, zaśmiała się jednak krótko, jakby uznała, że mężczyzna żartował, na co zresztą przecież wyglądało. W zasadzie to nadal miała pełną nadzieję, że żartował! Zanim cokolwiek odpowiedziała, zacisnęła palce mocniej na zapakowanych książkach. - Ja? Zwykła, brudna służka? Nie śmiałabym nawet o tym myśleć, że mogłabym sobą zauroczyć kogoś tak ważnego! - stwierdziła. Zdecydowanie nie podobało jej się, w jakim kierunku zmierza ta rozmowa. Jeśli Lysander zechce kontynuować tę myśl, będzie musiała znaleźć sposób, aby wrócić do rozmowy o zmianach w funkcjonowaniu państwa. To, co on myśli w tej kwestii interesowało ją zresztą dużo bardziej. |
| | | Lysander Wekslarz Liczba postów : 32 Join date : 05/11/2016
| Temat: Re: Antykwariat Nie Gru 11, 2016 10:23 pm | |
| W gruncie rzeczy, jasnowłosa mogła rzeczywiście się wystraszyć tego, co zrobi Lysander. Tym bardziej, że tuż po jej słowach przystanął i uniósł rękę. Dla tej kobiety to mogło się ciągnąc w nieskończoność. Mogła się powoli przygotowywać do odegrania roli, do ciosu, do próby zachowania równowagi... Ale to, co się wydarzyło, z pewnością przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Dłoń mężczyzny powoli opadła na jej głowę, gładząc jej. Trwało to tylko kilka chwil, jednak miało miejsce. Zupełnie, jakby Lysander chciał ją pochwalić za swoje słowa. — Wiem. Ale muszę dać im równocześnie narzędzie, aby mogli później się utrzymać bez mojej pomocy. Głównie będzie potrzebne wyżywienie i edukacja. Następnie leki... Bo można ich nauczyć jak zapobiegać. Jak reagować. Później... To im da więcej możliwości, ale o tym możemy podyskutować także w domu — powiedział, uśmiechając się. Chciał właśnie takich opinii. Sam nigdy nie żył w podobnych warunkach. On znał tylko wymagania ze strony swojej rodziny. Nie musiał na nic nigdy pracować samemu. Teraz się to zmieniło, bo musiał się utrzymywać, ale... Poza tym to niewiele się zmieniło w jego życiu. Spojrzał na dziewczynę. Uważnie się jej przyglądał, kiedy ta się zaśmiała. Po chwili jednak sam się delikatnie uśmiechał. Słuchał jej, jednak nie uznawał jej słów za coś istotnego. Może było tak dlatego, że absolutnie się z nimi nie zgadzał? — Nie musisz ośmielać się myśleć o czymś podobnym. Gdybym miał wręczyć pierścień zaręczynowy wysoko urodzonej damie, albo kobiecie podobnej do ciebie... Wybrałbym drugą opcję. A wiesz dlaczego? Bo dama jest nauczona schematów. A ty masz własną opinię. Znasz się na pewno na większej ilości rzeczy od takiej wyuczonej damy. Urody też ci nie brakuje, więc nie widziałbym żadnych przeciwwskazań — powiedział. — A zresztą, każda kobieta chyba chciałaby kiedyś założyć rodzinę, nie uważasz tego za naturalne? Dobra przyszłość dla dzieci, szczęśliwa rodzina, ktoś kto o ciebie będzie potrafił zadbać... Pieniądze wiele gwarantują. Nie, nie gwarantują ci szczęścia, ale jednak jakąś pewność i stabilność. Zastanów się nad tym. Może znajdę ci jakiegoś kandydata — powiedział, uśmiechając się do swojej służki. Cóż, skoro sama Mana nie była skora do małżeństwa to... chyba zostanie przy opcji porwania kilku dziewczynek. |
| | | Mana Papuga Liczba postów : 31 Join date : 06/11/2016
| Temat: Re: Antykwariat Wto Gru 13, 2016 11:08 pm | |
| Kiedy Lysander tak uniósł rękę, przez myśl Many przeszło, że w końcu zamierza pokazać swoje prawdziwe oblicze. Pomyliła się jednak. Blondynka, wychowana na oglądaniu ze strony elity samych okrucieństw, sama też ich doświadczywszy, nie potrafiła odnaleźć się w rzeczywistości, kiedy przedstawiciel tej grupy okazywał się wcale nie taki czarny. Choć była pewna, że biały też nie mógł być. Był człowiekiem odpowiedzialnym za podatki, a do tej pory pozwalał na to, by zaporowe ich progi rujnowały życie kolejnym mieszkańcom Lupinusa. Mimo że łatwo było jej podejrzewać Lysanda o najgorsze, nie cofnęła się jednak przed jego ręką, gotowa trwać w roli pokornej służki, nawet w tak upokarzających okolicznościach. Zacisnęła tylko palce na trzymanym pakunku, aż jej kłykcie pobielały. Cios jednak nie nastąpił. Uniosła zaskoczona głowę i wbiła przez chwilę spojrzenie prosto w jego oczy, a na jej twarzy wyraźnie było widać pytanie, choć go nie zadała. Nie spodziewała się takiej reakcji i nie widziała powodu, żeby to ukrywać. Nie była pewna, czy uważać to za dobrą kartę. - Będą podejrzliwi. Wiele z nich przez całe swoje życie nie otrzymało od elity nic oprócz... - przerwała i po chwili zastanowienia machnęła lekceważąco ręką, jakby uważała, że to, co biedacy "otrzymali" od elity nie było warte nawet wspomnienia. Uznała, że nie powinna okazywać nadmiernej wrogości tej grupie, wypominając ich uczynki, a Lysander raczej nie był ślepy i doskonale zdawał sobie sprawę, co potrafili wyrabiać ci, którzy zakosztowali trochę zbyt dużo władzy. Na komplementy zaadresowane do niej, które padły z jego ust... cóż, teraz dopiero dziewczyna się tak naprawdę przestraszyła. Nie ufała mu za grosz. Mogła znieść cios, ale w głębi duszy obawiała się, że kiedyś będzie musiała stawić czoła temu, co może być następstwem tego, że jest uważana za tę, której urody nie brakuje. Cofnęła się, odruchowo o dwa małe kroki, a potem energicznie pokręciła głową. Przygryzła wargę, zatrzymując cisnącą jej się na usta obelgę i odezwała się dopiero po krótkiej chwili. - Nie wszyscy są tacy wspaniałomyślni, by zignorować moje pochodzenie, panie. Obawiam się, że nawet jeśli zdołałabym kogoś takiego sobą zainteresować, zawsze mogłabym być widziana jako ktoś... gorszy. A to chyba byłoby trudniejsze do zniesienia nawet od życia w nędzy. |
| | | Lysander Wekslarz Liczba postów : 32 Join date : 05/11/2016
| Temat: Re: Antykwariat Sro Gru 14, 2016 3:00 pm | |
| W pierwszej kolejności myślał o sobie, jak i o swojej młodszej siostrze. Jednak miał smykałkę do interesów i uważał, że jeżeli da się ludziom możliwości, wszystko w końcu się zwróci. I przyniesie ogromne profity. Nie, nie myślał o pomocy Lupinusowi ze względów "bo to dobre, a tamto złe". Chciał na tym zarobić, może chciał się nieco wybielić... Po prostu uważał, że brak ingerencji w slumsy jest zły. Z drugiej strony, ingerencja w ten sposób, w jaki robiła to dotychczas Elita, była jeszcze gorsza. — Przypuszczam. Ale to wcale nie znaczy, że mój plan jest zły, nie uważasz? Jeżeli zostawi się to tak bez zmian... Cóż, wszystko będzie tak trwało. Ale jeżeli spróbuje zrobić się coś progresywnego, zostanie to z czasem inaczej odebrane. Początkowo jako zło, ale w końcu może coś się zmieni? I nie bój się tego powiedzieć. Wiem doskonale, jak Elita zapatruje się na slumsy. Sam nic do nich nie mam. Chociaż wizja chorób podczas epidemii... Ugh, to jest coś okropnego. Ale da się temu zaradzić, a nie tłamsić po pojawieniu się — powiedział, nie bardzo obawiając się, że jemu ktokolwiek cokolwiek zrobi za słowa, jakie wypływały z jego ust. Przecież... On wiedział, jak wszystko wygląda. I nie miał złudzeń, że sam się różni. Czy dałby radę przygarnąć kogoś z Lupinusa? Myślał o tym, ale... chyba nie. A przynajmniej kazałby go pierw porządnie wyszorować swojej służbie. Bawiło go zachowanie pokojówki. Była speszona? Tak, takie odniósł wrażenie, kiedy tak się wycofała. Zabawne, bo wydawało mu się, że kobiety raczej lubią komplementy. A może to tylko te z dobrych domów? Cóż, nie wnikał. Jego siostrzyczka uwielbiała być komplementowaną, więc nie miał najmniejszego zamiaru przestawać używać podobnych słów względem kobiet. — Może. A może nie? Skąd wiesz, jeśli nie spróbujesz? Może byłabyś traktowana na równi? — powiedział, zauważając idealną okazję do chwili zabawy. Nie, nie chciał zrobić dziewczynie krzywdy. Ale zabawić się nieco jej strachem... Co zabawniejsze, sam właściciel antykwariatu zniknął gdzieś na tyłach sklepu, najwidoczniej nie mając ochoty na bycie świadkiem pewnych wydarzeń. Zbliżył się do niej. Dwa kroki. Jednak znacznie większe od tych, które zrobiła dziewczyna. Czego tak bardzo się bała? Przy nim? Dał jej dom, posadę, posiłki, ubrania... Miała zagwarantowaną bytność. Nawet nie wymagał od niej wyszukanego języka. Miała zwracać się do niego per pan, kulturalnie zachowywać się w miejscach publicznych i przy gościach. Gdyby mu odpyskowała, jedynie by go rozbawiła i może nieco zaskoczyła. Nie karałby jej za to... Cóż, byłaby to świetna forma rozrywki. O ile miałaby miejsce na osobności. Wpatrywał się w dziewczynę, w ten sposób chcąc odgadnąć jej myśli. Lubił wiedzieć o innych wszystko. |
| | | Mana Papuga Liczba postów : 31 Join date : 06/11/2016
| Temat: Re: Antykwariat Czw Gru 15, 2016 7:29 pm | |
| Nie znała się ani na polityce, ani na gospodarce. Co jeszcze mogła powiedzieć? Na pewno nie to, że w jej opinii jedyną rzeczą, która mogła coś rzeczywiście zmienić i zbudować zaufanie ludzi ze slumsów do władzy - to całkowita wymiana ludzi ją trzymających i odsunięcie elity. A tego nie mogła i nie chciała mówić. Zresztą, kiedy tylko Lysander wspomniał o epidemiach, myśli blondynki momentalnie powędrowały do bolesnych wspomnień z przeszłości. Pokasłująca matka prosząca ją o udanie się po zakupy. Domy w płomieniach, które mogła tylko obserwować bezradnie swoimi dziecięcymi oczami. Smutni ludzie tłumaczący jej, że została sierotą. Mana nigdy nie wnikała w to, czy ludzie, którzy razem z ich ruderą, spalili jej matkę żywcem, zrobili to z pełną świadomością, czy tylko nie chciało im się sprawdzać czy w budynku nikogo nie ma. Nie pytała, czy ktoś próbował powstrzymać ojca przed rzuceniem się w ogień. Gdyby nie elita i ich zapatrzenie na wyłącznie na własne dobro, to by się nigdy nie wydarzyło. Nie mogła się nie skrzywić w grymasie bólu i gniewu, który jednak trwał tylko przez chwilę. Mężczyzna, który stał przed nią zupełnie nie rozumiał problemu, ale równocześnie wydawał się bardziej zainteresowany losem tych ludzi, niż cała reszta elity razem wzięta. Co nie oznaczało wcale, ze bardzo. Zdusiła więc chęć buntu w zarodku. Tak jak robiła to przez całe życie, udając że z pokorą poddaje się prawom tego świata. Nie odniosła się też do jego słów w żaden sposób, zbyt zajęta analizowaniem sytuacji, w której się znalazła. Sprzedawca gdzieś zniknął, prawdopodobnie odczytując intencje Lysandra w podobny sposób co ona sama - wcale jej to nie pocieszało, zwłaszcza że szlachcic postanowił zmniejszyć dzielącą ich odległość do takiej, która była nawet mniejsza niż wcześniej. Cała ta rozmowa była niejednoznaczna i utwierdzała Manę w przekonaniu, że nawet jeśli ten mężczyzna wydaje się lepiej do niej nastawiony niż większość elity, którą kiedykolwiek choćby widziała, to był po prostu niebezpieczny. Chciała kopnąć go w jaja, tak bardzo chciała to zrobić, żeby na zapas przekonał się, że należy zostawić ją w spokoju. Zamiast tego uśmiechnęła się lekko, zmuszając się do pozostania w miejscu, choć początkowo cofnęła się jeszcze o pół kroku. Z ledwością wytrzymała jego spojrzenie. - Po prostu o tym wiem. Choćby ten sprzedawca. Nigdy wcześniej nie zostałam sama z towarem, nawet nie tak cennym jak książki. Zawsze patrzono mi na ręce - rzuciła lekko, wskazując na miejsce gdzie niedawno był wspomniany mężczyzna - Nawet przez handlarzy jestem traktowana gorzej. Chociaż mam wrażenie, że ten mężczyzna mógł źle odczytać znaczenie naszej rozmowy, panie, i znaleźć w niej intencje, których tak naprawdę nie ma. - przerwała na sekundę, żeby zaśmiać się krótko, choć tak naprawdę wcale nie było jej do śmiechu - To trochę zabawne, ale szkoda by było, gdyby przez to ucierpiało pańskie imię... Nie mogła gwałtownie reagować póki nie była absolutnie pewna. Ale to było tak niesamowicie trudne, utrzymać maskę! |
| | | Lysander Wekslarz Liczba postów : 32 Join date : 05/11/2016
| Temat: Re: Antykwariat Czw Gru 15, 2016 8:38 pm | |
| Świadomość Lysandra, co do tego wszystkiego w Lupinusie była... znikoma. Ale jakaś istniała. Wiedział, co tam miało miejsce i wcale tego nie aprobował. Ale teraz miał na to choć minimalny wpływ. A co do intencji mężczyzny... Bardziej prawdopodobne byłoby, aby ją spoliczkował niżeli w inny sposób upokorzył. Owszem, dla niego było jasne, że to raczej kobiety powinny usługiwać. Zresztą, uwielbiał się otaczać kobietami, także tymi o nie najgorszej urodzie! Po prostu miał takie kaprysy w swoim życiu, nie mając najmniejszego zamiaru ich zmieniać. Jednak... Żadnej swojej służki nie tknął. Nie w taki sposób, w jaki obawiała się go Mana czy też w jaki odczytał to właściciel księgarni — swoją drogą dosyć rozsądny człowiek. Wiedział, że im mniej wie o Elicie, tym lepiej dla jego ciepłej posadki. Och, takie zachowanie zawsze rozczulało Lysandra. Mężczyzna jednak nie miał zamiaru pozwolić się oddalić dziewczynie. Specjalnie postąpił znów krok, a po tym kolejny, wręcz ją zmuszając by plecami oparła się o jeden ze stojących regałów. Ułożył dłoń na jednym z grzbietów książek, zerkając na niego i odczytując tytuł. Nic interesującego. Możliwe, że fascynujący tytuł mógłby wyrwać kobietę z tej sytuacji... Jednak nie, to nie miało miejsca. I właśnie dlatego wzrok mężczyzny wrócił na dziewczynę. — Ależ nie rozumiem. W jaki sposób moje imię miałoby ucierpieć? — zapytał spokojnie, uśmiechając się delikatnie. Oj, ten uśmiech mógł niepokoić. Tym bardziej u osoby pokroju Lysandra. Zajmował wysoką pozycję. Miał pieniędzy pod dostatkiem. Najpewniej także został wychowany na egoistycznego snoba, który robi to, na co akurat ma ochotę. W jak dużym stopniu to wszystko się zgadzało? W sporym, to fakt. Jednak po chwili już złapał dziewczynę za podbródek, niemalże ją przyciskając do regału swoim ciężarem ciała. Trzymał ją mocno, chcąc, aby patrzyła na niego. Ten strach był irracjonalny, przynajmniej według niego. Po co się odsuwała? Po co były słowa o jakimś ucierpieniu mienia? — Posłuchaj mnie uważnie i zapamiętaj sobie. Twoje obowiązki były jasno nakreślone od samego początku, tak? Nie wymagam od ciebie niczego ponadto. A gdybym był niewyżytym zboczeńcem, molestującym każdą kobietę na kroku, już pierwszego dnia pracy wylądowałabyś nago tam, gdzie bym sobie zażyczył i jeszcze byś mi za to dziękowała — powiedział, a po chwili puścił ją, odsuwając się. — Interesujesz mnie ty. Nie twoje ciało — dodał ze spokojem, nie kłamiąc nawet przez pół słówka. Interesowała go ta kobieta. Piśmienna z Lupinusa! Ha! To się nie zdarzało każdego dnia, aby znaleźć kogoś podobnego. Do tego znała zasady wychowania, co było widać w czasie jej pracy... Nie gwarantował jej przeszkolenia, a ona i tak znała podstawy, których nie spodziewałby się po kobiecie ze slumsów. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Antykwariat | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |