"Bogowie słabną, gdy ludzie przestają się modlić,
zaś umierają, gdy ludzie przestają w nich wierzyć..."
Dawno, dawno temu za siedmioma górami, jeziorami, morzami upuszczono jedno nasiono na ziemię. Najzwyklejsze ziarno wykiełkowało na normalnej, jałowej glebie. To pustkowie wyglądało bardziej niczym widok krajobrazu z innej planety niż jak urodzajna ziemia. Liczne kratery, biały, pyłkowy piasek oraz wieczne poczucie duszności, brak tlenu.
Po kilku dniach, a może godzinach, pojawiła się mała nic nieznacząca roślinka, która wspinała się w stronę nieba. Stała się ona symbolem nadziei — znakiem, że na ziemi pojawiło się życie, które w przyszłości tak jak ona, będzie pięło się do nieboskłonu, by pewnego dnia dorównać ptakom.
Wszystko zaczęło się za sprawą pewnej długowłosej kobiety nazwanej później pięknym i dźwięcznym imieniem Vida. Wszystko zmieniało się w zatrważającym tempie; rozwijało się pod wpływem matczynej dłoni bogini. Zaczął płynąć tu spokojnym tempem niebieski strumyk, w którym raz po raz pojawiało się nowe życie — ryby, płazy, glony, pasożyty. Z jałowych gleb wyrosły lasy, zwierzęta odnalazły miejsce na swoje własne domki, pojawiły się żyzne gleby pod uprawy, z twardych skał ukształtowały się góry. Wszystko się zmieniało z sekundy na sekundę, z godziny na godzinę. Kraina nabierała więcej kolorów, stawała się bardziej niebezpieczna — ale także bardziej przyjazna.
W końcu pojawili się ludzie, a wraz z nimi pola uprawne, obory, domy, ulice i gospodarstwa, które zaczęły formować całe miasta. Na początku wszyscy wychwalali wielką Vid, a kobieta czuła jak wielką zdobyła potęgę. Bogini pomagała ludziom rozwinąć skrzydła w każdej dziedzinie. To ona jednym zesłała dar nauki, a innym wręczyła oręż i pokazała, jak nim walczyć. Wszyscy traktowali ją jak matkę. To ona otaczała opieką każdy nowo wybudowany dom. Dokonała paru cudów — ratowała ludzi z objęć śmierci, tworzyła kolejne miasta i lądy, zmieniała pogodę. Jedni wiele od niej wymagali, co sprawiało, że bogini odczuwała na sobie ogromną presję. Inni zazdrościli jej i namawiali bliźnich by zostawili Vidę. Nie przynosiło to skutków, dopóki nie odmówiła ponownego użyźnienia gleb. Ludzie przez to zaczęli w nią wątpić, a z czasem coraz więcej osób odchodziło od bogini. Zaczęto zapominać o niej. Stała się zbytecznym śmieciem we własnej krainie. Vida szybko zrezygnowała z własności i wyruszyła w drogę, cicho przyzwalając na upadek własnego kultu. Pozostawiała ludzi na pastwę losu oraz siebie samych.
To miasto było nazywane przez niektórych utopią. Ludzie ze sobą współpracowali, tworząc piękne społeczeństwo, a wojny nie trawiły kraju od środka. To złudzenie nie trwało długo, bo wraz z postępem technologicznym pojawiły się pierwsze utarczki; czasem wybuchały przypadkowe bójki, lub zamieszki w różnych dzielnicach. Brak władzy naczelnej wywołał zainteresowanie tych zdolniejszych, jak i zachłanniejszych ludzi. Ci, którzy poczuwali się do bycia lepszymi, zaczęli zbierać się w grupy niemalże elitarne. Z czasem podział między ludźmi stawał się bardziej widoczny. Stan materialny zaczął decydować o tym, kto kim jest. To od niego zależała przynależność do Elity — grupy sprawującej najwyższą władzę i pieczę nad prawem w Nyralii. Z początku wszystko wydawało się być wspaniałe. Elita działała dla interesu każdego mieszkańca, jednak... z czasem wszystko się zmieniło. Najważniejsze stało się, aby zarządzić rzeczywistością w taki sposób, by to oni żyli w dostatku. Nawet, jeśli miała to być egzystencja na górze trupów.
Rodzina cesarska w odpowiednim momencie zaczęła podejmować kroki do założenia i przejęcia władzy centralnej. Cesarz jednak był osobą inteligentną — zdawał sobie sprawę, że wśród Elity jest mnóstwo młodych i ambitnych ludzi, którzy zacierają ręce na jego stanowisko. Szybko zwrócił się do części społeczeństwa zepchniętej na ubocze. Nie bili się oni o luksusowe domy, ani o jedzenie na ulicy. Byli to naukowcy, później znani jako Bezimienni. Cesarz powiedział, że może sfinansować ich pewne działania, o ile przysłużą się oni i jemu. Zaproponował im stworzenie substancji, dzięki którym uzależnią Elitę, a jednocześnie spłacą u niego pożyczkę i będą w stanie żyć w dostatku.
Bezimienni zgodzili się. Stworzyli substancje silnie uzależniającą, którą dodano do słodkości na bankiecie w pałacu cesarskim. Później nazwano ją Nihil, jednak nazwa z czasem przekształciła się na Nil.
Od tamtej pory, rodzina cesarska mogła w mniejszym stopniu pilnować niesfornej ludności z wyższych sfer. Elita pierw chciała zaspokoić głód narkotykowy, a dopiero później zastanawiała się nad przewrotami w państwie. Stan rzeczy utrzymuje się do dzisiaj, jednak nikt nie ma odwagi by buntować ludzi przeciwko brudnym zagraniom władcy. W rzeczywistości, aktualna sytuacja polityczna każdemu ze sfer wyższych odpowiada.
Zachowania wyższych klas społecznych stały się powodem samobójstw, popadania w depresję oraz znacznego obniżenia warunków bytowych wśród ludzi uboższych. Elita nadal widzi najlepsze rozwiązania w eliminacjach problemu. Wybuchła epidemia? Spalić obszar skażony. Wybuchają bunty? Wyłapać i wymordować odpowiedzialnych za to ludzi. Dodatkowo, najlepiej także spalić rejon kraju, gdzie największa ilość osób się sprzeciwia aktualnej władzy. Tak, to Elita ustanawia prawo, zarządza nim i jest ponad każdemu z zapisów. Nikt nie chce oddać pałeczki władzy, każdy chce zagarnąć jak najwięcej przywilejów i stanowisk dla siebie. To właśnie oni chronią swoich interesów bez względu na konsekwencje czynów.
Slumsy nie zostały obojętne na to, co działo się ich braciom. Sytuacja była wręcz odwrotna. Podczas kolejnych podpaleń powstała grupa konspiracyjna, która miała na celu zlikwidowanie Elity, co byłoby jednoznaczne z przejęciem władzy na najwyższych stanowiskach w kraju. Intencje grupy wydać mogłyby się wyidealizowane, gdyby przedstawić je jako heroiczną walkę dobra ze złem, gdzie to ci uciśnieni nareszcie wyzwalają się spod panowania krwiożerczych potworów. Możliwe, że ta historia wraz z potyczkami skończyłaby się po kilku latach. Każdy jednak wie, że życie nie jest bajką i ktoś trzeci chętnie mąci w planach dwóch opozycji. W tym wypadku była to dopiero co wyłaniająca się podgrupa Elity, tak zwani Bezimienni.
Jeżeliby porównać Nyralię do teatru kukiełkowego to właśnie Naukowcy zaczęli pociągać za wszystkie sznureczki. Cała ta machina nienawiści została uruchomiona, przez mało znaczących naukowców, dopiero co zyskujących wpływy nie tylko u rodziny cesarskiej, ale także wśród zwykłych, bogatych mieszkańców. To oni w końcu dysponowali technologią, lekarstwami, używkami oraz informacjami. Jeżeli ktokolwiek pragnął ich pomocy, dostawał ją za "drobną" opłatą. Mało kto tak bawił się ludzkimi sercami, jak oni. Mimo że Elita i Huragan zdają sobie z tego sprawę, ta sytuacja nigdy nie uległa zmianie i wygląda tak po dziś dzień.
Nienawiść zakorzeniona w obu grupach społecznych — w Huraganie oraz w Elicie — jest na tyle duża, że wystarczy jedno spojrzenie, aby doszło do rozlewu krwi. Czy uda się zażegnać spór? Czy Cesarz i Elita stracą swoje wpływy? A może to Huragan zostanie do końca wyniszczony? Tego dowiecie się już wkrótce — ciąg dalszy nastąpi.
"Oto jak z Boskiego miasta stworzyć ludzkie wysypisko - nadziei."